Powiedziałem:
-To jest moja dziewczyna Fire
-Dziewczyna?
-Tak
-Yyy... możemy iść dalej sami?
-Dobrze-na pożganie pocałowałem Fire.
Kiedy szliśmy zobaczyłem niedźwiedzia jaskiniowego.Zaatakował nas a ja go próbował ściągnąć mnie z pleców.Wbił swoje łapy we mnie i rzucił mocno.Powiedziałem wstając:
-Jak...jak to?
-Jako jedyny przetrwałem
-Co?
-Uciekłem aby Cię zabić!
Przygniótł mnie łapami ale ja nadal warczałem i krzyknąłem:
-Korat uciekaj!!!!!
Nagle złapał go i chciał zabić ale ja złapałem go za tą łapę.Rzucił nim a mną też ale mocniej. Niedziwienie złapał mnie i chciał zjeść ale ja nagle ugryzłem go i złapałem za szyję.Trzymałem go z całych sił,nie interesowało mnie to,że mnie prawie zabił dlatego ja zabiłem go.Leżałem,warczałem do powietrza z bólu.Ale wstałem do Korata i przy nim padłem,powiedziałem:
-N...nic Ci nie jest?
-Kiba czy to ty?-spojrzał się na mnie
-Przep...raszam
-Za co?
-Za to,że si...ę też męczysz t...tak jak j...j...a
Zawyłem głośno.Przybiegł Cyryl i powiedział z przerażeniem:
-Kiba...
-Cy..Cyryl
Nagle zacząłem wstawać a byłem bardzo poraniony rany były strasznie długie i głębokie.Zemdlałem.
(Cyryl?Korat?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz